Nieznane dzieje Legionów Polskich na Retkini – wpis z okazji jubileuszu 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości.

Wiemy, że oddziały Legionów Polskich przebywały w Łodzi od 12 do 28 października 1914 r. Mało znany jest jednak fakt, przebywania oddziałów Legionów także na terenie Retkini, Srebrnej i Brusa przez pół roku od Wigilii 1916 r. do sierpnia 1917 r. (wg J. Klimka).

Zupełnie nieznany jest też fakt uczestniczenia na Retkini we wspólnych, konspiracyjnych ćwiczeniach z legionistami najważniejszych łódzkich przedstawicieli Polskiej Organizacji Wojskowej takich jak np: Jerzy Ostoja-Neugebauer; Stefan Szletyński; Mieczysław Pęczkowski czy Edward Pfejfer.

Przybycie Legionów

W dzień wigilijny ulicą Retkińską – wtedy zwaną Czarną Drogą – z Dworca Kaliskiego przez Karolew przybyły na Retkinię oddziały Legionów Polskich.

Gazeta Łódzka z 24 grudnia 1916 r. podaje.

Informacje na temat legionów na Retkini mamy dzięki relacji zamieszczonej przez Jana Klimka w czasopiśmie „Niepodległość” t. IX z 1934 r.

Oto pierwsze strony wpisu Jana Klimka w wymienionym czasopiśmie:

Były to pododdziały Parku Amunicyjnego Legionów Polskich. Około 400 osób załogi parku przyjechało w okolice Łodzi z Baranowicz przez Brześć n. Bugiem, Dęblin i Skarżysko-Kamienną. Żołnierze zaangażowani byli wcześniej przy transportowaniu pocisków artyleryjskich i karabinowych do oddziałów I, II i III Brygady LP podczas walk na Polesiu Wołyńskim w 1916 roku.

Amunicję tę dowożono przy użyciu 170 wozów konnych. Dowódcą parku amunicyjnego był por. Stanisław Wierzchleyski a jego zastępcą ppor. J.Zych

Podlegały mu cztery kolumny: Każda składała się z 48 wozów konnych

P/P2 – zaopatrująca piechotę legionową, dowódca kolumny ppor. Józef Zych,

P/A1 – kolumna artyleryjska dowodził ppor. Stanisław Bałanda (zastępca – chor. Boczek),

P/A2 – kolumna artyleryjska  ppor. Wilhelm Czopp,

P/H1 – dostarczająca środki bojowe obsługom haubic– ppor. Lesław Chlebek.

Obowiązki oficera prowiantowego pełnił chor. Tadeusz Skrzyński,

Lekarzem parku był dr Marcin Woyczyński (kapitan od 1 grudnia 1916 r.),

podoficerem weterynaryjnym  – ogn. Bronisław Sapeta.

Oddział wojskowy, dotarłszy do kolonii Retkinia, ulokował swoje tabory na ugorze Stanisława Kołacza, zaś konie i ludzi – po poszczególnych zagrodach. Dowództwo oddziału zatrzymało się w domu spadkobierców ś. p. Jana Szera. Żołnierze, zaprowadziwszy konie do wskazanych pomieszczeń, podążyli gremialnie na odprawiającą się właśnie pasterkę i wypełnili kościół po brzegi.

Aby odnaleźć miejsce ulokowania taboru korzystałem z informacji podanej przez ks. ks. Załuskich w posiadanej w moich zbiorach książce „Retkinia” z 1914 r.

Stanisław Kołacz posiadał swoje gospodarstwo w kolonii Brzeski (Brzóski) jako ostatnie, przy odchodzącej od kościoła ulicy Hufcowej. Tuż za gospodarstwem znajdowały się jego ugory a dzisiaj jest to teren Ogrodu Botanicznego. Przedstawiłem je na dawnym niemieckim zdjęciu lotniczym z maja 1942 r.

W samej Łodzi mieścił się wówczas również szpital koni artylerii legionowej.

Część parku amunicyjnego z dowódcą por. S. Wierzchleyskim zakwaterowano na Brusie, zaś pozostałą część na Retkini. Z powodu kłopotów aprowizacyjnych oraz lokalowych, po Bożym Narodzeniu 1916 r. kolumny P/P2  i  P/A1 zostały przeniesione do położonej na zachód od Brusa kolonii Srebrna.

Skład parku podaje również Gustaw Baumfeld w książce „Artyleryi Legionów Pułk Pierwszy” lecz nic nie wspomina, że ten park kwaterował także w okolicach Łodzi.

Na zdjęciu z cytowanej książki  jaszcz – dawny wóz do transportu amunicji artyleryjskiej. Tabor, jaszcze i wózki węgierskie zebrane w park obsługiwały pododdziały Parku Amunicyjnego. Pełniły one odpowiedzialne i niebezpieczne zadania uzupełniania amunicji w bateriach (szybka reakcja i dowóz pocisków), a z drugiej strony zabezpieczenia wrażliwych zaprzęgów z jaszczami przed ogniem nieprzyjaciela.

Należy podkreślić, iż po początkowej niechęci i nieufności okazywanej przez okoliczną ludność legionistom – wkrótce między żołnierzami a mieszkańcami zapanowały bardzo dobre stosunki. Legioniści bronili swych gospodarzy przed rabunkowymi kontrybucjami nakładanymi przez okupantów niemieckich.

Jan Klimek wspominał: „wtrącanie się do rekwizycji „leguna” skutkowało, gdyż w tym czasie władze rekwizycyjne czuły respekt przed „straceńcami”, bowiem oni wymierzali w razie potrzeby sprawiedliwość odręcznie. Naturalnie, wskutek takich interwencji, zbyt częste nakazy i raporty władz niemieckich, do dowództwa parku o ukaranie krewkich „legunów”, w tym czasie nie pomagały, spoczywając w biurkach kancelarii, a swego rodzaju sądy trwały dopóki legiony kwaterowały”.

Mieszkańcy podłódzkich miejscowości odwdzięczali się za to polskim żołnierzom dostarczając im żywność, pomagając zorganizować kantyny w Retkini i w Srebrnej. Legioniści wiosną 1917 r. wypożyczali konie okolicznym chłopom do prac rolnych, bo konie pociągowe zostały zarekwirowane retkińskim rolnikom przez okupanta.

Nie posiadam fotki z Retkini ale w Albumie Legionów Polskich jest piękna fotografia ilustrująca takie działania (nad Nidą).

Podczas pobytu w okolicach ówczesnej Łodzi legioniści byli szkoleni przez podoficerów Reichswehry, głównie Polaków pochodzących ze Śląska i Wielkopolski. Legioniści współpracowali z miejscowymi ogniwami organizacji patriotycznych, przede wszystkim Polskiej Organizacji Wojskowej i Ligi Kobiet Polskich Pogotowia Wojennego.

Gazeta Łódzka z 27.12.1916 opisuje podejmowanie legionistów retkińskich w Łodzi przy Piotrkowskiej 117 i przy Piotrkowskiej 108.

Jan Klimek pisze – „Do tej naszej organizacji przybywali również instruktorzy, którzy wspólnie z legionistami urządzali ćwiczenia i wykłady, między innymi byli wspomniani Jerzy Ostoja-Neugebauer, Jeżewski oraz Stanisław Wolski, Stefan Szletyński, Jan Kaucz, Antoni Olbromski, Graczyk, Mieczysław Pęczkowski, Marjan Pacholski, Edward Pfeifer, Kalinowski (pseudonim Korsak), Pełka (ps. Pierun) i inni.

Współpraca legionów z peowiakami polegała na tym, że pomagali oni miejscowym organizacjom P. O. W. przez ćwiczenia ich wieczorami i nocami, na podstawie tego mianowicie, czego się nauczyli w dzień od Niemców”.

Legioniści na Retkini w towarzystwie peowiaków i członkiń Ligi Kobiet p.p.w. ilustracja z czasopisma „Niepodległość”

Poprzez kolportaż bibuły i tajnych pism, wygłaszanie odczytów i prelekcji działacze POW uświadamiali ludności o potrzebie wywalczenia sobie niepodległości Polski, a poprzez ćwiczenia z legionistami szykowali przyszłe kadry przeszkolonych żołnierzy. Robotą peowiacką na miejscu kierował komendant Franciszek Plocek, robotę odczytową prowadził Ignacy Klimek.

„W miłej i serdecznej atmosferze oraz w intensywnej pracy płynął wartkim prądem czas, i ani miejscowi ludzie, ani legioniści nie zauważyli, jak nagle zbliżał się sierpień 1917 r., gotujący wiele przykrych niespodzianek. Otóż na kilka dni przed końcem sierpnia wyższe władze legionowe w Warszawie powiadomiły Dowództwo Parku, że Niemcy zażądają przysięgi od miejscowego Parku i przejścia do Wehrmachtu, oraz wydały polecenie, aby ani jeden żołnierz nie wykonał żądań wroga. Rzeczywiście wkrótce przyszło pismo, iż odkomenderowani oficerowie niemieccy przybędą odebrać przysięgę. I oto w końcu sierpnia w piękny słoneczny dzień w Retkini legioniści, ustawieni w szyku frontowym obok swego taboru, oczekiwali swego dowódcy por. Wierzchlejskiego, który niebawem przybył w towarzystwie trzech oficerów pruskich. Padła krótka komenda: „Baczność!” -„w prawo patrz!”. Nastąpiło zdanie raportu przez ppor. Czoppa, poczem por. Wierzchlejski wydał komendę: „Do przysięgi wystąp!”. Ani jeden człowiek nie drgnął z wyprężonych szeregowców”.

Legioniści w Srebrnej, ilustracja z czasopisma „Niepodległość”

Niektórzy żołnierze z Kongresówki zbiegli, a pozostałych zaraz na drugi dzień po odmowie przysięgi rozbrojono i wywieziono do obozów koncentracyjnych dla jeńców, do Beniaminowa oficerowie a do Szczypiorna (potem do Łomży) podoficerowie i szeregowcy. Odjazd „galicjaków” był natomiast wiadomy i dlatego w Retkini postanowiono pożegnać ich oficjalnie i uroczyście. Ponieważ ks. Feliks Wójcik, który od wigilii udzielał legionom posługi duchowej wyjechał wtedy w sprawach osobistych do Częstochowy, nabożeństwo pożegnalne odprawił ks. Giebartowski z Konstantynowa.

Legioniści uradzili zostawić po sobie jakąś trwałą pamiątkę, postanowili zrobić krzyż i postawić go na rozstajnych drogach. Z wielkiej, śmigłej sosny, ściętej w pobliskim łódzkim lesie, wyciosano krzyż, na którym wycięli napis „Legiony – Retkini 1917” i postawili go w pobliżu kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusowego przy zbiegu ulic Retkińskiej i Hokejowej (zwanej dawniej Kościelną). Prosili również, aby żołnierze w swej tułaczce nie zapomnieli i o Retkini i od czasu do czasu z nią się komunikowali, po czym rozdano odjeżdżającym „na pamiątkę” książkę, napisaną przez ks. ks. Załuskich „Retkinia”.

Opisujący te wydarzenia Jan Klimek korzystał z informacji uczestnika tamtych wydarzeń Ignacego Klimka. Wójt Gminy Brus, pod którą podlegała Retkinia, był niezwykle zasłużonym działaczem całego regionu.

Opis części jego dokonań podaje gazeta „Ziemia Sieradzka” z 16.01.1927 r.

Willa Ludwika Meyera

Dowództwo Legionów działało wówczas w drewnianej willi Ludwika Meyera przy Konstantynowskiej 107.

Folwark na Brusie przy drodze Łódź – Konstantynów należał do znanych łódzkich fabrykantów: Ludwika Meyera i rodziny Biedermannów.

Pochodzący z Wiednia Ludwik Meyer to jeden z czołowych fabrykantów w dziejach Łodzi. Pracował jako dysponent w fabryce barwników Edwarda Haentschla przy ul. Piotrkowskiej 72. Przełomem w jego karierze okazał się ożenek z Matyldą, córką Haentschla. Dostawszy w posagu pół fabryki Meyer kupił na Widzewie grunty i zaczął budować fabrykę, którą odsprzedał swojemu wspólnikowi Juliuszowi Kunitzerowi. Fabrykę teścia przebudował w 1888 w popularny do dzisiaj Grand Hotel. Udaną inwestycją Mayera była budowa fabryki na Mani oraz założenie folwarku na Brusie. Niestety jeden pomysł mu nie wypalił – zakup wielkiej działki w środku miasta i ustawienie przy swojej ulicy – Pasaż Mayera – kilku reprezentacyjnych willi dla przyszłych władz gubernialnych spowodował krach w jego interesach. Fabrykant liczył na to, że wkrótce stolica guberni zostanie przeniesiona z Piotrkowa Trybunalskiego do dynamicznie rozwijającej się Łodzi. Meyer jednak przeliczył się. Stolicy guberni nie przeniesiono i inwestor został na lodzie: z pustymi budynkami i kredytami do spłacenia.

Na początku XX wieku Meyer wycofał się z interesów i zaszył się w swoim majątku na Brusie, w którym zmarł w 1911 roku w wieku 70 lat. Jego córka Zofia wyszła za mąż za znanego potentata fabrycznego Alfreda Biedermanna, którego dwaj synowie – Ralf i Helmut – odziedziczyli folwark na Brusie.
Folwark był dzierżawiony najpierw prywatnym osobom a potem wojsku.

W 1927 roku ściągnął do Brusa i zamieszkał w drewnianej rezydencji młodszy z właścicieli, Helmut Biedermann, będący z wykształcenia inżynierem mechanikiem. Zamieszkał tu wraz z żoną pochodzącą z Ameryki.

Zapewne wtedy, dla ułatwienia podróży samochodem na trasie Brus – Łódź, w pobliżu drewnianej willi zbudował garaż z mieszkaniem służbowym w mansardzie. Wyglądem przypomina on garaż z mieszkaniem stojący w pobliżu pałacu Biedermannów przy skrzyżowaniu ul. Północnej i Franciszkańskiej.

Folwark Brus po drugiej wojnie światowej został przejęty przez państwo i zamieniony w Państwowe Gospodarstwo Rolne. Do dziś przetrwało tam kilkanaście obiektów gospodarczych i mieszkalnych.

Perłą wśród nich jest stylowa drewniana rezydencja z lat 1900-1903. Willa ta jest ozdobą całego założenia, reprezentuje drewnianą architekturę o cechach uzdrowiskowych.

Uwagę zwraca ażurowy ganek z dekoracjami z motywem solarnym (słonecznym), bogata snycerka oraz narożny balkon zwieńczony wieżyczką. Drewniana rezydencja – otoczona ogrodami oraz starymi dębami, jesionami i kasztanowcami robi ogromne wrażenie. Do naszych czasów przetrwał także dawny folwark ziemski, co w granicach Łodzi jest dziś prawdziwą rzadkością.

Przed budynkiem znajduje się kawałek trawnika, który zapewne był niegdyś gazonem.  Fantastycznie wygląda za to narożna wieżyczka z przepięknym balkonem i potężnym dachem przypominającym wysoki cylinder. Budynek wizualnie znajduje się w całkiem niezłej, jak na swoje lata, kondycji. Z pewnością latem roślina oplatająca narożnik budynku dodaje mu świeżości i kolorów, których tak bardzo brakuje mu zimową porą. Wspaniale również prezentują się zielone okiennice, choć nie wszystkie doczekały się odmalowania. Mimo upływ lat dobrze prezentuje się ganek przy głównym wejściu. Najbardziej charakterystyczne, ażurowe wykończenia ze słonecznymi symbolami.

Willa jest niewątpliwie wyjątkowym zabytkiem Łodzi. Wyjątkowym choć chyba zapomnianym.  Cieszy fakt, że znalazła się w rejestrze zabytków łódzkich, zatem jest szansa, że spotka ją jeszcze druga młodość.

Pewnie mocno liczą na to lokatorzy budynku. Teraz dawny folwark należy do firmy Tonagro, spółki córki Agencji Rolnej Własności Skarbu Państwa. Dzierżawcą majątku (100 ha) jest znany rzgowski przedsiębiorca Zbigniew Gałkiewicz, który stara się o zakup majątku.

Pomnik retkińskich Legionów

Drewniany sosnowy krzyż z młodego drzewa mimo opieki harcerzy Retkińskich zaczął się psuć i spróchniał. Z inicjatywy proboszcza kościoła ks. Feliksa Wójcika zawiązał się komitet, którego celem było upamiętnienie tego miejsca krzyżem żelaznym. Proboszcz ksiądz Wójcik był bardzo zaprzyjaźniony z legionistami. Krzyż-pomnik zwany przez retkiniaków „kapliczką” ustawiono ku czci poległych za ojczyznę, jako wotum za przeżycie I wś. przy ul. Retkińskiej 127 i Hokejowej, w pobliżu kościoła p.w. Najświętszego Serca Jezusowego. Uroczyste poświęcenie odbyło się w 1 rocznicę odzyskania niepodległości 11 list 1919.

Skromną bryłę pomnika stanowi czworoboczny cokół. Wysoka podstawa obelisku zwieńczona jest namiotowym daszkiem a na jego szczycie umieszczony jest żelazny krucyfiks.

   

Od strony jezdni zawieszone są trzy tablice. Na samej górze wisi tablica z czarnego granitu, na której umieszczono orła w koronie i datę „1919”. Pośrodku widoczna jest tablica z zawołaniem „Bóg-Honor-Ojczyzna”. Te słowa były mottem naszych przodków, którzy wyruszali do walki o niepodległość Polski. Na tablicy wiszącej najniżej, umieszczono napis o treści : „W I rocznicę odzyskania Niepodległości Polski. Mieszkańcy Retkini”.

Podczas akcji usuwania wszelkich polskich symboli religijnych w listopadzie 1941 r. hitlerowcy przystąpili do niszczenia tego pomnika. Tablica została potłuczona, zaś cokół tylko uszkodzony, ponieważ śmierć jednego z robotników podczas burzenia wstrzymała dalsze prace rozbiórkowe.

W Święto Niepodległości 11 listopada 1989 r. odnowiony krzyż-pomnik ponownie poświęcono. Przywrócono tablicę z orłem i napisem: „Bóg – Honor – Ojczyzna. W I rocznicę/ odzyskania/ niepodległości/ Polski/ Mieszkańcy Retkini”.

 

W piątek 11 listopada 2016, przy ul. Retkińskiej 127 przy kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Łodzi odsłonięto tablicę upamiętniającą stacjonowanie Parku Amunicyjnego Legionów Polskich w Retkini, Brusie i Srebrnej.

   

Po przeciwnej stronie kapliczki zawieszona jest duża tablica z czarnego granitu, na której umieszczono dwie dedykacje. „W 100 lecie powstania Kółka Rolniczego i Koła Gospodyń Wiejskich w Retkini 1912. W 95 rocznicę powstania Ochotniczej Straży Pożarnej 1917. Ufundowali Członkowie kółka Rolniczego, koła Gospodyń Wiejskich, Ochotniczej Straży Pożarnej i rodowici Retkinianie„. Natomiast od strony bramy wejściowej na teren kościoła, przytwierdzona jest tablica z szarego granitu, „W hołdzie w 50 rocznicę Września 1939 poległym i zamordowanym obrońcom wiary i Ojczyzny„. Tablica została ufundowana w 1989 roku przez społeczność parafialną Retkini.

Ekspress ilustrowany z dnia 19.11.2018 podał informację, że w odpowiedzi na interpelację, którą otrzymali od władz Łodzi radni, tylko 6 pomników w Łodzi wymagało remontu. Jednym z nich był pomnik krzyż-kapliczka przy ul. Retkińskiej 127, wokół której położono nową kostkę. Odnowa pomnika i terenu wokół (ok. 30m2) kosztowała 14,7 tys. zł. Ciekawostką jest fakt umieszczenie przy pomniku wirtualnej skrzynki, popularnego geo-cachingu. Dzięki niej młodzi ludzie mogą się wiele nauczyć o historii przegrzebując internet i obejrzeć pomniki na które nigdy dotąd nie patrzyli. Robi wrażenie fakt, że np. mieszkaniec południowej Polski przyjeżdża do Łodzi na Retkińską, aby znaleźć „kesza” i poznać historię tego pomnika.

Pomniki to też elementy sztuki przestrzeni publicznej pozwalające identyfikować się z danymi miejscami. Obiekty o wyjątkowym i specyficznym uroku stawiane były na rozstajach dróg i stanowiły znaczące miejsce spotkań. Były swoistymi drogowskazami i wyznaczały przestrzeń w krajobrazie otwartym.

Retkiński pomnik-krzyż to element architektoniczny od dawna istniejący na terenie Retkini. Jak mówią mieszkańcy pole, falujące zboże, polna droga, kościół i ten pomnik na zawsze pozostaną w ich pamięci.

Dla TVK Ret1Sat zrobiliśmy film o pomniku i o Legionach na Retkini, który można obejrzeć tutaj.

Film o Legionach na Youtube

Filmy Zwiedzaj Łódź na Youtube

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *